środa, 17 czerwca 2009

Od naszych czytelników GO! 2 (31)


Refleksje napadniętego człowieka


Wracałam w pogodny wieczór około godziny 20-ej wczesną jesienią, znaną mi i uczęszczaną uliczką. W oddali zieleniły się ogrody działkowe. Było cicho i spokojnie. Nagle zastąpiło mi drogę trzech młodych blondynów.
Napad? Chodziłam tędy od czasu, gdy tu mieszkam, czyli 46 lat. Było bezpiecznie. Bardziej niż na którymś z obecnych, strzeżonych osiedli. To przeszłość. A teraz…jeden z napastników usiłował wyrwać mi torbę, a kiedy nie puszczałam mówiąc, że tam nic wartościowego nie ma, drugi zasłonił mi usta i nos. Oddalili się cicho z torbą. Mieli telefon komórkowy i z kimś się porozumiewali. Może z szefem szajki?

Gdy spostrzegli, że rzeczywiście w torbie nie ma ani pieniędzy ani niczego cennego, dopadli mnie powtórnie niedaleko bloków mieszkalnych. Posadzili na trawie z zamiarem obszukania mojego ubrania. To zdumiewające, ale wyczułam, że moje spokojne i niezależne od sytuacji zachowanie najwyraźniej odebrało im motyw do stosowania przemocy i kontynuowania rabunku! A kiedy na horyzoncie pojawiła się jakaś niepozorna ludzka postać, jeden z napastników bez złości w głosie, a nawet ze skrywaną ulgą rzucił ostrzegawczo: „ktoś idzie”. I trójka rosłych, krzepkich brutalnych młodzieńców – po prostu wzięła nogi za pas. Spłoszył ich przechodzień o skromnej posturze.
Nie bałam się tych chłopaków. Ani w czasie napadu, ani potem. Nie zionęłam nienawiścią do nich, nie złorzeczyłam, nie szukałam odwetu. Zastawiłam na nich pułapkę, (ale nie taką, w jaką wpadł kieszonkowiec z rysunku), a pułapkę spokoju, współczucia i myśli w intelekcie i sercu - dlaczego parają się takim zajęciem, zamiast się uczyć w szkole zawodu, pracować lub służyć społeczeństwu na przykład w wojsku czy policji? Bo aby napaść na kogoś, potrzebna jest swoista odwaga, spryt i psychologiczny zmysł. Czyż to nie cechy, które radzi byśmy byli widzieć u współobywateli
stojących na straży prawa i broniących nas przed bliźnimi parającymi się występkiem?
W trakcie napadu pojawiła się także inna refleksja - co, ja w swoim długim życiu uczyniłam dla powstrzymania plagi napadów? Pracuję cały czas społecznie, ale widocznie nieskutecznie lub połowicznie (stosując złe metody), skoro świat staje się coraz bardziej zdegradowany? Przestępców powinno się sprawiedliwie karać. Izolowanie ich w domach poprawczych i więzieniach nie przynosi jednak spodziewanego skutku, jeśli po powrocie z odosobnienia, człowiek nie ma kogoś bliskiego, kto jest w stanie zagwarantować pracę, miłość, szacunek. W jakim kierunku zmierzać będzie świat, jeśli nadal będziemy się wzajemnie krzywdzili?
Przypomniał mi się wtedy wiersz Ewy Sabelanki:

„Stoję w kolejce do życia, cierpliwie czekam.
Przede mną las wyciągniętych dłoni…
Zmęczona, na wpół uduszona, staję przed ladą i słyszę:
Życie się już skończyło, miłości nie dowieźli…”

Nie czuję do nikogo nienawiści. Postanowiłam zostać mediatorką, a nie osobą szukającą zemsty! Dowiedziałam się z wielką radością od mojej przyjaciółki, dr Janiny Waluk, która wprowadziła w Polsce mediację (odeszła z tego świata w ubiegłym roku), że w wyniku porozumienia stron, wiele spraw znalazło pozytywny finał, zostało załatwionych polubownie, ugodowo. Zanotowano bardzo znaczące efekty działań pojednawczych między stronami. I tak, pewien profesor napadnięty przez chłopca wziął go ma wychowanie i w taki oto sposób stworzył mu warunki godnego życia.
W pobliżu mamy domy poprawcze. Zastanawiam się, w jaki sposób można by przesłać wiązkę ciepłych uczuć i duchowego wsparcia dla osadzonych tam, aby uwierzyli w szczere intencje ludzi dobrej woli? Jestem pewna, że gdy potrafimy zmienić samych siebie na lepsze, świat stanie się piękny i dobroczynny. Zwycięstwo dobra jest wpisane w życia człowieka. Ale aby stało się wszechobecne potrzeba naszej dobrej woli, choćby niewielkiej garstki ludzi pełnych miłości i chęci poznawania prawdziwej wartości, każdego zbłąkanego człowieka. Dobro i miłość mają wielką moc przekształcania.

Irena Liwanowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz